Subscribe

RSS Feed (xml)

Powered By

Skin Design:
Free Blogger Skins

Powered by Blogger

03 października, 2025

Innowica 2025 - Osiemnaste mgnienie festiwalu

 

(fot. Anton Grosch)


Świat w wielkim mieście jest za ciasny. Za ciasny na teatr, za ciasny by marzyć. Ale kiedy dotarłeś już w góry i trafiłeś do Nowicy – to powraca wiara w ludzi. Wrześniowy festiwal Innowica to nie tylko artystyczne wydarzenie, ale prawdziwe spotkanie - życie w innym rytmie. To nie scena - to przestrzeń. W tym roku odbyła się osiemnasta edycja, wciąż tak samo dzika, wolna i prawdziwa jak pierwsza.


Festiwal otworzył spektakl Grupy Teatralnej Balefo „Sajonara, ćpuny!” – brudny, nieokiełznany. Dwójka aktorów – bez scenicznych manier - wrzuciła widzów w świat ulicy, w chaos, w codzienność, która nie daje się wygładzić. Ich słowa ranią i tulą jednocześnie. Mówią o uzależnieniach, o pustce, o potrzebie wspólnoty. Kiedy mówią „sajonara” – to żegnają się nie tylko z nałogiem, ale z całą rzeczywistością, która tłamsi bohaterów.


Wieczorem noc przykryła góry i jakby znikąd pojawił się Kaspar – dzikie dziecko, obce, inne, niezrozumiałe. Kaspar uczy się być człowiekiem, a my patrzymy, jak społeczeństwo stara się wbić go w swoje w ramy. Sceny gwałtowne, piękne, bolesne. Oglądając spektakl Teatru Biuro Podróży miałem wrażenie, że biorę udział w jakimś religijnym rytuale, a jednocześnie w kafkowskim "Procesie", w którym wyrok jest z góry przesądzony. 



Drugi dzień to przede wszystkim „DOM”. Historia Nowicy i Przysłupia, opowiadana jak pieśń, jak gawęda przy ogniu. Spektakl w reżyserii Reginy Pazdur - z muzyką na żywo skomponowaną przez męża Macieja Kudłacika i syna Nikodema Kudłacika z udziałem muzyków z Nowicy - Mirka Ładosia i Uschi Will - biorą udział autentyczni mieszkańcy Nowicy - Ci żyjący i Ci co odeszli - opowiada o przesiedleniach, o pamięci, o tym, co zostaje, gdy zabierają ci dom, bo przecież każdy z nas ma gdzieś jakiś dom – nawet jeśli jest tylko wyobrażeniem. 


Później film „Be Hippie – Made in Poland”. Polska kontrkultura - kolorowe ubrania, długie włosy, muzyka - przypominający, że hipisowska wolność w Polsce była nie tylko dekoracją tylko buntem przeciwko systemowi.  Myślę, że festiwal Innowica też w jakimś sensie jest dziedzictwem kontrkulturowych wartości - wolności, wspólnoty.


(fot. Peter Beym)


Sobotni dzień rozpoczął Sokrates Teatru Małe Mi. Spektakl rodzinny w najlepszym sensie – nie dla dzieci, nie dla dorosłych, tylko dla ludzi - lekki, dowcipny, mądry - pokazujący, że filozofia zaczyna się od dziecięcego „dlaczego?”. Dzieci pytają, a dorośli przypominają sobie, że mieli kiedyś podobną ciekawość i wrażliwość. 


W pewnej chwili na drodze pojawiły się dziwne stwory – pół zwierzęta, pół maszyny. Groteskowe, absurdalne, śmieszne, ale w ich oczach dostrzegłem smutek i obraz nas samych. Niemieccy artyści z teatru Foolpool z Monachium zamknęli je na zimę w piwnicy. Gdy z nadejściem wiosny zeszli by je wypuścić dostrzegli, że pojawiły się młode osobniki i powiększone już stado postanowili przepędzić aż do Nowicy.  Tak więc jest nadzieja, że życie tlić się będzie nawet w mechanicznej formie. 


(fot. Peter Beym)


„Matecznik” Teatru Łątek był jak modlitwa. Krzysztof Zemło sam na scenie, a wokół niego fotografie Wołkowa, teksty Edwarda Redlińskiego, duchy, zwierzęta, drzewa. Scenografia surowa, a jednocześnie intymna. Zemło mówi, a w jego głosie jest cała pamięć, cała ziemia. To nie był spektakl - to było spotkanie z przeszłością, ze światem którego zniknął, ale tęsknota za nim nadal w ludziach żyje. I może dlatego ludzie wychodząc płakali.

A na zakończenie festiwalu „Summit 2.0” Teatru Ósmego Dnia - legendy polskiego teatru alternatywnego. To spektakl o władzy, o świecie, w którym decyzje zapadają ponad nami. Ostry, polityczny, bez znieczulenia. Takie obrazy zapadają na długo w pamięci. To była puenta festiwalu. Czym jest teatr? Teatr to prawda.

(fot. Peter Beym)

Nie sposób nie wspomnieć o wielkim nieobecnym tegorocznego festiwalu - Leszku Mądziku. Często siedział wśród nas, pił z nami herbatę, szedł drogą do cerkwi. I kiedy umilkły już bębny i gitary, dzieci zasnęły, a ostatni dym z ogniska wzniósł się nad doliną - pozostała cisza, którą Profesor kochał. I tak długo, jak spotykamy się tu, w górach, jego obecność będzie trwać - jak niewidzialna scenografia, jak ostatnie światło, które nie gaśnie.

Piotr Bussold

I na zakończenie filmowe podsumowanie tegorocznej edycji, którą zrealizował Anton Grosch.



Brak komentarzy: